A więc nie latajcie za dużo!

(z cyklu: kochane zdrowie…)

Vega: …A więc nie latajcie za dużo!
( bo to niezbyt zdrowe…ha, ha, ha !!!)   

Heh, Paweł, a co to za hasło? (przypisek red. Lotnie.pl)

To nie hasło, to brutalne fakty! Choć oczywiście żartowałem.

Bo przy okazji moich dolegliwości wyszły ciekawe fakty na światło dzienne. I chyba warto o nich porozmawiać, bo mogą one pozwolić wielu osobom zachować zdrowie na dłużej.

Porozmawiałem sobie z moim lekarzem-ortopedą o lataniu na lotni w odniesieniu do moich uszkodzeń kręgosłupa. No i co się okazało? Że lotniarstwo to bardzo poważne zagrożenie dla stanu naszych kręgosłupów. Szczególnie u tych, którzy latają (bardzo) dużo, zawodniczo. Nie mówię o wypadkach czy kontuzjach odniesionych podczas latania. Co ciekawe, duże niebezpieczeństwo czai się też na ziemi!

Mówię tu o skutkach, które mogą ujawnić się dopiero po długim czasie, tak jak u mnie już po ok. 20 latach zawodniczego latania. Dzisiaj po 40 latach i ponad 3000 godzin w powietrzu skutki są wręcz niebezpieczne dla życia

No i wnioski zebrałem w 3 punktach:

  1. Latanie w pozycji głową w dół, ramiona do góry.

Głowa/kręgi szyjne pracują w bardzo niekorzystnej pozycji  podczas obserwowania otoczenia. Zawodnik latając w tzw. „pulku” nawet przez kilka godzin musi bez przerwy kręcić głową we wszystkich kierunkach! Dodatkowy negatywny faktor – zimno.

Moje szkody zdrowotne: przewężenia rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym C5, C6, C7. Zmiany de generatywne kręgów, przykurcze mięśni, ucisk nerwów, niedotlenienie mózgu.

  1. Pilot w uprzęży świadomie i podświadomie w sytuacjach krytycznych napina wszystkie mięśnie i ściska dodatkowo niekorzystnie już wygięty kręgosłup przez cały czas lotu (do kilku godzin). Za krótka uprząż zwiększa wyrządzane szkody.

Moje szkody zdrowotne:  kompresyjne zniekształcenie/wygięcie kręgosłupa, przykurcze i kompresja nerwów w odcinku kręgów piersiowych.

  1. Transport lotni, przenoszenie, ładowanie na dach auta.

Ciężar lotni dochodzący już nawet do 45 kg to poważne obciążenie dla kręgosłupa pilota. Dodatkowo kształt i wymiary spakowanej lotni sprawiają, że nie da się jej podnieść w miarę zdrowy sposób. A już przenoszenie takiego pakunku na jednym ramieniu, to katastrofa dla kręgosłupa. Marsz na dłuższym odcinku i huśtanie (wyginanie) się odciąża i dociąża nienaturalnie wygięty kręgosłup i miednicę. A niesiona w drugiej ręce uprząż? (też ok. 15 kg)!

Moje szkody zdrowotne: kompresyjne uszkodzenia odcinka lędźwiowego, boczne wygięcie kręgosłupa, w pozycji leżącej moja lewa noga „jakby” była o 2 cm krótsza, co wynika ze skrzywienia miednicy.

Wniosek. Dlatego należy zawsze starać się o pomoc drugiej osoby. To wyjdzie nam na zdrowie! Przenoś rozłożoną lotnię, ciężar rozkłada się wtedy na oba ramiona. Zrób dodatkowy spacer po uprząż.

No i wyszedł prawie naukowy artykuł. Celowo nie piszę tu o obciążeniach wynikających np. z techniki lądowania itp. Na szczęście mamy teraz auta, mało kto wspina się na góry z lotnią. Za moich czasów zaliczyłem na piechotę Śnieżkę, Babią Górę i x innych gór. Dobrze, że lotnie wtedy ważyły trochę mniej. I nie myślałem, że kiedyś wyjdzie mi to dosłownie „bokiem”.

Fot. Wyprawa na Babią Górę 04.09.1977r.

Mam nadzieję, że może te uwagi pomogą zachować niektórym pilotom ich kręgosłup w dobrej kondycji na stare lata.

Pawel by vega 2015