KasperWing

W ostatnim czasie dużo dzieje się wokół tego „letadła” i bardzo dobrze! Bo kiedy w 2001 roku metodą, jak nie spróbujesz to się nie nauczysz, nauczyłem się latać na pierwszym w Polsce Kasprze, to długo byłem jedynym jego pilotem. Wielu patrzyło na moje loty tym „dziwnym” skrzydłem ze zdziwieniem i prawie pogardą. Bo co to za dziwoląg.

A ja nie miałem z kim dzielić się radością, jaką daje to skrzydło… Ale w końcu przyszedł czas, że coś się ruszyło. I na pewno za sprawą Henia Dorucha! Fanatyka Kasperwinga i jego konstruktora, Kasprzyka. Do tego wiele pozytywnie nastawionych osób, którzy stworzyli warunki do tego, abym mógł wyszkolić trzeciego pilota Kaspra w Polsce. Drugim był śp. Andrzej Mitman. Na przyjaznym nam lotnisku w Tuszowie Narodowym, (a to na pewno za sprawą Marka), w 2015 roku pierwsze swoje loty wykonał Wojtek Monycz. Radość, jaka promieniowała z jego twarzy, po pierwszym samodzielnym lądowaniu, zainfekowała na pewno wielu! Niewiele później wzbił się w powietrze także Józef Grzybowski, właściciel Kaspra, dzięki któremu to wszystko się działo. Ale to nie wszystko, co nam przygotował. W 2016 światło dzienne ujrzał pierwszy polski Kasper, do którego uszyłem pokrycie!

A Wojtek lata już na swoim własnym, sprowadzonym z USA.

…tu będzie można o tym poczytać, pooglądać zdjęcia i podyskutować na aktualne „kasprowe” tematy. Zapraszam wszystkich do tworzenia naszej strony.

Kasperwing

W latach 1960-tych Witold Kasprzyk podjął na pewien czas współpracę ze znanym konstruktorem lotniowym w USA Steve Grossruckiem. Jego firma uruchomiła produkcję prostego i taniego samolotu ULM-motolotni Kasperwing o S-owym otwartym profilu i poszerzonych końcach skrzydła o małym skosie. Podczas prac konstrukcyjnych wykorzystano doświadczenia uzyskane przez Witolda Kasprzyka podczas budowy szybowców w układzie latającego skrzydła: BKB-1 i BKB-1A.  Więcej TU:  Kasperwing

Fot. Samolotypolskie

Ok. 2005 r. Henryk Doruch (na fot. w czapeczce) znalazł w USA motolotnię „Kasperwing”. Została kupiona przez p. Stanisława S. z Sosnowca. Do Polski przyleciała samolotem rejsowym jako bagaż podręczny! Po zmontowaniu pierwszych prób oblotu podjął się Józef Gorszczyński na lotnisku w Muchowcu. Henryk tak wspomina  ten lot: „Wsiadł do tego „Kasperwinga”, oczywiście bez hełmu – tylko w czapeczce. Wystartował, poleciał stromo do góry, później stromo w dół, znów do góry i przywalił w ziemię. Nie panował nad nim, ponieważ nigdy nie latał na balansjerze – na lotni lub motolotni”. Następne próby w locie przeprowadzał Paweł Wierzbowski, który z powodzeniem wykonywał loty. Prezentował motolotnię w Turbii, gdzie demonstrował pionowe spadochronowanie.  

I tak zaczęła się moja przygoda z „Kasprem”. Ściągnęli mnie z Austrii, aby zająć się tą konstrukcją i ewentualną produkcją. Wsiadłem do tego dziwoląga, siedzenie wisiało zawieszone na kilu. Pozwalało to na przesuwanie mego ciała do przodu i tyłu trzymając się obrotowego wolantu. Wolant też można było przesuwać-obracać do góry, wtedy oba spojlery wychylały się jednocześnie. Skręcając go w prawo, wychylał się prawy i odwrotnie. Wyjechałem na pas startowy, aby pokołować i poznać go trochę.

Owiewka z materiału i plexi zrobiona w już Polsce kompletnie oddzielała pilota od kontaktu z powietrzem. Jako że nie było żadnych instrumentów, to był to problem. Dodatkowo ograniczała w zasadniczy sposób możliwości sterowania. Wróciłem pod hangar i ku przerażeniu właściciela i jednego ze współpracowników Kaspra (on robił tę „niby” owiewkę), zacząłem demontować, a właściwie brutalnie zrywać całą górną część kabiny. Przymierzyłem się. Teraz łokcie miały swobodę i nie przeszkadzały w używaniu steru.

Paweł Wierzbowski za sterami Kasperwinga

Potrenowałem na sucho i wykołowałem na pas. Jeszcze raz powtórzyłem sobie  w myślach zasady sterowania i manetka gazu do oporu. 23 konie jednocylindrowego Rotaxa zadziwiająco szybko rozpędzały Kaspra. Delikatnie przesuwam pupę do tyłu i jak wystrzelony z procy wznoszę się stromo w górę. Mając w pamięci doświadczenia Józka (pilot oblatywacz, szef wyszkolenia Aeroklubu w Katowicach) podczas pierwszego oblatywania, ostrożnie przesuwam się do przodu. Posłusznie wraca do poziomu i lecimy!

Pierwszy raz w powietrzu

 

Nabieram wysokości aby mieć więcej wysokości i czasu do próbowania jak tym się steruje. Trochę dziwne uczucie z tym wolantem w dłoniach. Skręcam delikatnie w lewo, reakcja jest natychmiastowa, więc szybko z powrotem do neutrum. Ale niechcący jednocześnie przyciągnąłem się do niej, więc skrzydło delikatnie przyspiesza. Siedzę, a właściwie wiszę w tym siedzeniu-uprzęży, więc trzeba uważać na te ruchy. Przyciągam się do przodu, dziób się pochyla, powietrze zaczyna świszczeć. Nie mam instrumentów, ale na oko było chyba z 70 km/h. Chcę jeszcze więcej, przyciągam wolant, a właściwie siebie do niego. Ale niechcący przesuwam wolant do góry i Kasper hamuje zadzierając dziób!

No tak, przecież wysunąłem w ten sposób oba spojlery. Teraz próbuję wolne latanie. Odpychać jest się zdecydowanie łatwiej. Nogi są oparte na kółku, więc wystarczy tylko wyprostować kolana. Nogi już wyprostowane, a Kasper dalej leci. Wychylam głowę za kabinkę, aby sprawdzić, czy jeszcze leci. Wydaje się, że siedzę na balkonie.

Przekładam stopy do tyłu, aby móc jeszcze bardziej zwolnić. Robi się kompletnie cicho, Kasper pochyla się na dziób i leniwie przyśpiesza. Fajne uczucie! A co z tym spadochronowaniem? Aha, ciało całkiem do tyłu i jeszcze oba spojlery na maksa. Ostrożnie próbuję ten manewr, bo to coś całkiem nowego. Rzeczywiście, Kasper staje w miejscu i… nie wytrzymuję, ściągam wolant. Ale zanim nabrał prędkości, przez chwilę spadam prawie bez prędkości. Żadnych tendencji do korkociągu czy przewrotki. Ale zabawa! I zanim wylądowałem, można 

powiedzieć, umiałem już nim latać. Trzyma się tak pewnie powietrza, że trudno jest coś złego zrobić. Teraz wiem, dlaczego Kasper jest tak ulubionym UL-em pensjonowanych pilotów liniowych w USA.

Po udanym lądowaniu gramolę się z uprzęży uśmiechnięty od ucha do ucha. „Toto ustrojstwo” lata wspaniale, świetna zabawa, kiedyś muszę sobie coś takiego kupić! Heniek też jest w niebo wzięty, spełniło się jego marzenie. Wreszcie Kasper Wing lata po polskim niebie.

Na pokładzie Kaspra

Na zlocie Turbia 2005

Komentarze:

Wojciech Monycz, 7.02.2014:

Witam Panie Pawle,szukam właściciela Kaspera na którym Pan latał ale trudno ustalić coś konkretnego gdzie może teraz być. Zbieram dokumentację której praktycznie nigdzie nie ma i planuję zbudować swojego Kaspera,strasznie mi się podoba!!! Może posiada Pan jakieś materiały lub informacje który by mi pomogły?
Odp.: Miałem całe plany i dokumentację, ale nie wiem gdzie teraz są.
Może gdzieś w papierach. Powoli w nich grzebię, bo i sam myślę o nim. Dokumentację ma na pewno Henryk D.

Wojciech Monycz:

To świetnie, że zamierza Pan zbudować Kaspra. Może będzie coraz więcej pojawiać się konstrukcji bazujących na skrzydle Kasprzyka. Zastanawiam się dlaczego skrzydło konstrukcji W. Kasprzyka o tak świetnych właściwościach aerodynamicznych nie jest tak popularne jak zwykłe klasyczne profile stosowane w konstrukcjach ultralekkich.